26.02.2010

Jak się poruszać po Lwowie?

Zgodnie z obietnicą blog zaczyna odzywać:) Zaczynam przenosiny tekstów z innego projektu, który kiedyś miałam w planach. Tym samym rozpoczynam cykl tekstów poświęconych Lwowi. Na początek kilka słów o poruszaniu się i komunikacji w mieście. 


Poruszanie się ulicami Lwowa powinno być zaliczane do sportów ekstremalnych. Teoretycznie funkcjonują światła, ale mało kto ich przestrzega. Tak samo ze znakami drogowymi. Obowiązuje jedna zasada: rację ma większy. Oczywiście na końcu kolejki jest tu pieszy. Przez ulicę trzeba przebiegać wtedy, kiedy akurat nikt nie jedzie. Na pocieszenie dodam, że po mniej więcej tygodniu można się przyzwyczaić:)


Marszrutki
To jeden z podstawowych środków transportu. Marszrutki to niewielkie autobusy. Są międzymiastowe (np. od granicy do Lwowa) i miejskie. Każda marszrutka ma tablicę z opisaną trasą. Zawsze jednak warto się upewnić u kierowcy, czy jedzie tam, gdzie potrzebujemy. Bywa, że marszrutka zmienia trasę. Cena to 1,75 hrywny. Płaci się u kierowcy. Żeby zatrzymać marszrutkę trzeba zamachać. Przystanki bywają, ale busy zatrzymują się właściwie wszędzie. Jesli chcemy wysiąść, wystarczy poprosić kierowcę, żeby się zatrzymał np. koło sklepu, banku, na rogu ulicy.
Tramwaje
Tramwaje są tańsze od marszrutek. Bilety kosztują 1 hrywnę. Można je kupić w kioskach, albo u motorniczego. A raczej motorniczej, bo tramwaje zwykle prowadzą kobiety. Z kupowaniem biletów związany jest zwyczaj zaskakujący wszystkich Polaków. Ci, którzy wsiadają dalszymi drzwiami, a nie mają biletów podają odpowiednią kwotę następnej osobie. Bywa, że z końca autobusu wędruje do przodu np. 5 hrywien. Za chwilę do nadawcy wraca bilet i 4 hrywny reszty. I nigdy nie zdarza się, żeby zginęła choć hrywna! Spokojnie więc możemy korzystać z tego sposobu. A kiedy ktoś wręcza nam w tramwaju banknot trzeba po prostu przekazać go dalej i w miarę wiernie powtórzyć ile biletów i jakich trzeba kupić. Taki głuchy telefon:)

Taksówki.

Są znacznie tańsze niż w Polsce. Przede wszystkim niewiele płaci się za rozpoczęcie kursu, dlatego opłaca się jeździć nawet na krótkich trasach. Często praktykowane jest też ustalanie z kierowcą ceny za kurs – po prostu pytamy czy np. za 15 hrywien zawiezie nas tam, gdzie potrzebujemy. Oczywiście najlepiej jeździć w kilka osób – wtedy zapłacimy naprawdę niewiele.Co do zasad bezpieczeństwa - obowiązują te same co w każdym mieście. Nie wsiadać do nieoznakowanych samochodów, lepiej iść na postój z którego korzysta więcej osób. I oczywiście nie afiszować się drogim sprzętem czy wachlarzem banknotów. Ot, takie podstawowe zasady. Poza tym taksówkarze są w większości sympatyczni i pomocni, można się od nich też czegoś ciekawego dowiedzieć. Czy oszukują turystów? Trudno stwierdzić, bo nie funkcjonują tam raczej taksometry:) Tak czy inaczej nawet jak podadzą nam cenę nieco wyższą niż miejscowym, nie powinno to być zbyt kosztowne dla przeciętnego Polaka. Z numerami typu jechanie naokoło miasta, choć punkt docelowy jest za rogiem, albo podawanie ceny w euro zamiast w hrywnach się nie spotkałam. Ale może za biednie wyglądam...;)

1 komentarz:

  1. najbardziej ekstremalnym sportem jest jazda rowerem - oprócz nieprzestrzegania przepisów rowerzysta musi się liczyć z krawężnikami 40 cm wysokości. Jak sobie z tym radzą osoby na wózkach, nie mam pojęcia. Ale Lwów to i tak świetne miasto. :)

    OdpowiedzUsuń